- Siedem lat temu cierpiałam na nadżerkę szyjki macicy – opowiada Ela, młoda mężatka zamieszkała w Berlinie – Miałam już skierowanie na wypalanie, bo w inny sposób lekarze nie byli w stanie uwolnić mnie od choroby. Poszłam do uzdrowiciela. Po dwóch zabiegach bioterapeutycznych i zaleceniach naturoterapeutycznych zgłosiłam się ponownie do swej lekarz – ginekolog. Ta - po zdiagnozowaniu – orzekła, że po nadżerce nie ma nawet śladu. Nigdy już nie miałam dolegliwości kobiecych.– Co niedzielę przez pół roku jeździłem do pewnej chorej na raka mieszkanki Gdańska, bo takie było życzenie jej brata – notariusza – wspomina Jerzy Weissfeld. – Profesor medycyny mający nad nią opiekę oznajmił rodzinie, że będzie żyła tylko trzy tygodnie i nie ma się co łudzić, że więcej. Przedłużyłem jej życie swoimi naturalnymi terapiami o sześć miesięcy. Zaleciłem jej zawiesić nad swoim łóżkiem gałązkę jemioły, która więdnie, gdy człowiek cierpi na chorobę nowotworową. Zastanawiałem się tylko, dlaczego onkolodzy stosują chemioterapię, skoro rokują tylko trzy tygodnie życia? Przecież chemioterapia nie jest obojętna dla chorego, bardzo niektórych męczy!Dar odkryty w Kanadzie Jerzy Weissfeld jest obecnie emerytowanym, byłym pracownikiem służby zdrowia, który często wyjeżdżał karetką pogotowia nieść pomoc na każde wezwanie. Ma syna zamieszkałego w Toronto, który też pasjonuje się medycyną niekonwencjonalną. Dwadzieścia lat temu odwiedził go i brał udział w spotkaniach klubu bioterapeutów. Tam okazało się, że pan Jerzy ma bardzo silne bioprądy. Po powrocie do kraju zostało to potwierdzone przez kieleckie Laboratorium Biotroniki i Elektrofotografii, a także przez różnych profesjonalnych radiestetów. Weissfeld zaczął poszerzać swoją wiedzę w zakresie medycyny niekonwencjonalnej. Od chorego wymaga, by miał ze sobą diagnozę lekarską, co ułatwia naturalną terapię. Wykonuje swoje radiestezyjne badania, jeśli jest taka konieczność. Bioenergoterapeuta najpierw sprawdza, czy mieszkanie, miejsce pracy lub nauki nie jest napromieniowane negatywną energią. Jeśli faktycznie w miejscu przebywania pacjenta znajdują się tzw. żyły wodne, wtedy pan Jerzy zachęca do najtańszego i sprawdzonego sposobu odpromieniowania ze złej energii polegającego na włożeniu pod dywan tzw. chińskiego znaku szczęścia wykonanego z papieru. Wreszcie cierpiący staje na tzw. monadzie /Jin-Jang/, skierowanej na północ, z której wydziela się pozytywna energia. Wreszcie uzdrowiciel przekazuje energię pasami, wzdłuż całego ciała. Jeśli pacjent skarży się na silne bóle poszczególnych organów np. głowy czy kręgosłupa, wtedy dotyka tych części ciała. Uniwersalnym miejscem dotykania cierpiącego jest splot słoneczny, skąd uzdrawiająca energia dociera do wszystkich chorych organów. Naturoterapeuta stosuje muzykę leczniczą. Chory zostaje też wprowadzony w stan autohipnozy, czyli świadomej hipnozy /nie traci w niej przytomności/. Uzdrowiciel oddziałuje na organizm cierpiącego specjalnymi wahadełkami leczniczymi. Taki zabieg trwa nawet 45 minut. Po nim człowiek odzyskuje siły i radość życia. Dziękują za liczne uzdrowieniaWjednym z licznych listów dziękczynnych, jakie otrzymuje szczeciński uzdrowiciel czytam:– Przez 6 lat chorowałem na astmę oskrzelową. Choroba tak rozwinęła się, że wielokrotnie w ciągu doby musiałem zażywać silny lek rozkurczający oskrzela. Ta bardzo męcząca choroba, na którą nie pomagały żadne metody lekarskie, zabrała mi całą radość życia. Dopiero szczęśliwym trafem znalazłem się w gabinecie pana Jerzego Weissfelda, która poza zabiegami bioterapeutycznymi zalecił mi picie glinki zielonej „Chuma” i krople Paude Arco. Choroba ustąpiła. Nie mam już ataków astmy. Nareszcie przesypiam całe noce. Czuję się wspaniale. Za wszystko dziękuję – Karol z Płot.– Bardzo przykładam wagę do leczenia glinką zieloną, która ma zastosowanie co najmniej w stu różnych chorobach – dodaje Weissfeld – Znana śpiewaczka izraelska Erika Zaara, która po wypadku samochodowym miała do końca życia poruszać się za pomocą wózka inwalidzkiego, zdecydowała się na cierpliwe okłady z glinki i chodzi już o własnych siłach. Glinka działa absorpcyjnie, bakteriobójczo, reminineralizująco, gojąco i wzmacniająco siły obronne organizmu. Swój dar wspiera naukąDoświadczony naturoterapeuta wspiera swoje działanie bioprądami licznymi, sprawdzonymi, metodami. Bardzo często zaleca stawianie chińskich baniek gumowych akupunkturowych, które usuwają liczne schorzenia astmę, nadciśnienie tętnicze, bóle mięśniowe i stawów, prostatę, czyraki…– Bańki akupunkturowe stawia się w ściśle określonych punktach ciała w zależności od schorzenia zgodnie z zasadami akupunktury. Mówi ona, że energia życiowa Qi krąży w organizmie specjalnymi kanałami zwanymi meridianami. Działanie na meridiany w odpowiednich punktach ciała pobudza krążenie energii Qi i wyrównuje jej poziom. W ten sposób wpływa na stan narządów wewnętrznych, przez które przechodzą, przyspieszając proces powrotu do zdrowia i pozbywając się dolegliwości. – Pod kolanem wyrósł mi guz wielkości pięści – opowiada Jadwiga spod Białogardu – Lekarze nie mogli mi pomóc, bo był to nowotwór złośliwy. Dowiedziałam się od sąsiadów o niezwykle skutecznym oddziaływaniu szczecińskiego uzdrowiciela, bo uratował im syna także z nieuleczalnej choroby. Przedzwoniłam i pojechałam. Pan Weissfeld budził we mnie ogromny szacunek za podejściedo mnie i swoją ogromną wiedzę oraz praktykę. „Naświetlał” swoimi rękami ten rakowy guz. Byłam na sześciu takich zabiegach i guz bezpowrotnie znikł. Jak dziękować za dar odzyskanego zdrowia?